poniedziałek, 27 września 2010

δενδρολίβανο και Πέπερι

Nareszcie się udało. Zapraszam na bloga o szarlotce z rozmarynem, czyli druidyzm i jego antyczne inspiracje. Trochę pieprzu też będzie, bo wiadomo, że seksu nigdy za wiele w literaturze.

Z góry uprzedzam, że to mój pierwszy sieciowy ekshibicjonizm, więc nie jestem pewna czy sprostam aktualnej modzie pogańskich blogów. Ale temu zaradzić mają te pieprzne wstawki w końcu, co nie?

Stwierdziłam ostatnio, że przy wszystkich moich dobrych chęciach uświadamiania zainteresowanych czym jest i czym nie jest druidyzm, być może popełniam nieświadome nadużycie. Otóż zaczęłam ostatnio podejrzewać, że ten mój druidyzm może faktycznie jest jakąś herezją na tle tego, co reprezentuje sobą wiele dzisiejszych inicjatyw nazywających się druidycznymi. Być może dobrym pomysłem jest właśnie spisywanie chociaż części tego, co sobie jako ta samozwańcza druidka porabiam, aby umożliwić moim rozmówcom konfrontację myśli i pomysłów z tym, co czytają w kupionych przez siebie anglojęzycznych książeczkach.

W każdym razie, ja wybieram się w podróż w poszukiwaniu celtyckości w druidyzmie, i druidyzmu w nie-celtyckości. Jeśli macie ochotę dołączyć, miłe towarzystwo mile widziane.

Peace, love and pass the whisky,
Tin

Cypryjka

Dym kadzidła powoli rozlewał się po atrium. Niewidzialne siły unosiły go i formowały w niebiańskie kształty, których opisać nie mógł żaden geometra. Żywe, kobiece oczy błysnęły w półcieniu. Zapach. Ten zapach…

Pani uśmiechnęła się tajemniczo. Przywołała niewolnicę i kazała jej zaczerpnąć wina z krateru. Powoli podeszła do ołtarza skrytego między kolumnami. Uniosła nieco swój szeroki chiton, by móc wykonać grzeczny ukłon. Z cienia wychyliły się opalone ręce służącej, podając napełnioną winem wazę. Patrycjuszka osobiście rozlała je w libacji na cześć domowych larów. Rozżarzony węgiel syknął, kłęby ziołowych oparów otoczyły smukłą postać Rzymianki. Płomienie w oliwnych kagankach zatrzepotały z przyjemności.

Rozmaryn, ziele Afrodyty Andyomene, gołębiej Wenus Pandemii. W dawnych czasach jego potargane krzaki gęsto porastały śródziemnomorskie wzgórza. Były duże, stare, silne, z grubymi drewnianymi gałęziami i korzeniami mocno broniącymi się przed morskim, słonym wiatrem. W niczym nie przypominały dzisiejszych roślinek doniczkowych, marniejących na marmurowych blatach gospodyń, które zbyt często mają je po prostu za modną ozdobę nowoczesnej kuchni.

Powiedziano mi, żebym poświęciła miłosny olejek, gdy wejdziesz w moje progi. Aby pokój był między nami, musimy witać naszych gości z miłością, jak Wenus Pandemia, która włada sercami śmiertelnych i bogów, małych i wielkich, wszystkich ludzi odpoczywających pod wieczorną gwiazdą.

Rozmaryn to zioło, które pojawia się w niezliczonej ilości źródeł historycznych. Jego niezwykłe - zarówno lecznicze, jak i magiczne - właściwości znali nie tylko Cypryjczycy i inni mieszkańcy basenu Morza Śródziemnomorskiego, ale także mnóstwo ludów, do których dendrolibanon zaczął docierać drogą handlową wykształciło niemały folklor i obrzędowość związaną z tą rośliną.

Poświęcony przez Nią dendrolibanon przywraca młodość. Jego dym przywołuje najgłębszą pamięć, a jego soki dają maść, która wyzwala ogień w miłosnych miejscach...

Ziele pamięci. Niezwykłej pamięci, bo tej najgłębszej, najpewniejszej, najsilniej osadzonej w naszym nieginącym Przeznaczeniu. Pamiętacie piosenkę nuconą przez nasze babcie albo przedszkolanki? "O mój rozmarynie, rozwijaj się..." Pamięć miłości. Miłości jako doświadczenia najpotężniejszego, znaczącego wzór naszego Losu na zawsze, nawet jeśli nie dane jej było przetrwać. A pamiętacie Ofelię, gdy ze łzami szaleństwa w myślach żegnała się z Hamletem? Rzucała sobie pod stopy rozmaryn.

Nawet pierwsze europejskie perfumy na bazie alkoholu, według tradycji, miały być ową legendarną Aqua Reginae Hungaricae, wodą węgierską - w swojej pierwotnej recepturze z XIV wieku przyrządzanej głównie z bizantyjskiej nalewki rozmarynowej. Według podań magiczną wodę sporządzono na dokładne zamówienie węgierskiej królowej Elżbiety (do dziś nie wiadomo, czy chodziło o polską Elżbietę, córkę Łokietka). Królowa ponoć dzięki swojej cudownej wodzie zachowała piękno i spryt przez długie lata, była też niezwykle przebiegła i energiczna w walce o polski tron. Rozmaryn popijała, kropiła nim swoje szaty i smarowała skórę... miała też mieć niezwykle bujne życie łóżkowe, i - niespełnioną miłość w młodości.

W Brytanii rozmaryn, przywieziony na Wyspy jeszcze w czasach rzymskich, stał się potężną rośliną otoczoną wieloma honorami i całym zestawem tabu. Już w średniowieczu istniało przekonanie, że jest rośliną kobiet (może zachowało się stare skojarzenie z Afrodytą?), a jego bujny krzak rosnący w przydomowym ogrodzie oznaczał silną, panującą nad wszystkim gospodynię. W późniejszych czasach tradycyjna obecność rozmarynu przy domu miała być dowodem na czarownictwo kobiety. Anglia pamięta czasy, gdy mężczyźni z zazdrości o zaradność i powodzenie żony wyrywali krzaki rozmarynu z korzeniami i rytualnie spalali - podobnie jak Kościół palił kobiety.

Oczyszczenie. Rozmaryn bywa czasem używany w czynnościach oczyszczających przestrzeń sakralną, na podobnej zasadzie, co popularna szałwia. Jednak tak jak szałwia, i on tnie w obie strony... Oczyszczając nim pomieszczenie, oczyszczamy siebie - z ciemności i niejasności, z tworów ukrytych w korytarzach podświadomości, z cienia wiszącego nad naszym Losem i ukrywającego go przed nami. Potrafi wbudować w nas mocno to, co chcielibyśmy zapamiętać, ale wydobędzie z nas również to, o czym wolelibyśmy zapomnieć.

Pobudzenie.
Dendrolibanon jako afrodyzjak nie tylko sięga do naszej duchowej wrażliwości, ale jak najbardziej pobudza erotycznie. Sporządzana z niego maść miała służyć smarowaniu części intymnych i pobudzać podobnie jak mięta.

Dywinacja.
Nawiązując dobry kontakt z zielem rozmarynu można w dość niecodzienny sposób współpracować z nim dla dywinacji. Łącząc jego właściwość przywoływania najgłębszej, także podświadomej pamięci z aspektem erotycznym, przywołuje się do siebie jedną z najsilniejszych nici zaplatających ludzki Los - Miłość. Miłość, jako jedno z najważniejszych wydarzeń w naszym życiu, jest tak jasna, że nie potrafi się ukryć - warto pamiętać, że rozpalenie rozmarynu może wydobyć tę miłosną nić z gęstwiny Wyrd tak, że przez chwilę będziemy nosić swoje przeznaczenie jak ozdobną broszę - wyraźnie widoczne, piękne, silne. Nieginące.